Sporo na temat 'śląskiego bluesa' można się dowiedzieć czytając, ba postudiować nawet - bo jest pięknie napisany - ten cudeńko artykuł. Nikt i nigdy tak mądrze i wspaniale jak Marcin Zasada o śląskim bluesie nie pisał --- https://plus.dziennikzachodni.pl/makaron-z-bytomia-blues-slaskiego-buntownika-wideo/ar/c1-14680339
"Blues to głos duszy, która pragnie wolności. Głos skargi, wyraz bólu, niedoli, cierpienia, utraty. Tak mówią. Więc podsumujmy wiek XX na Śląsku. Rabunkowa gospodarka, eksploatująca ziemię i ludzi. Kiedyś galena, potem węgiel. Zielony Śląsk zamienił się w Śląsk czarny. Najpierw arbeit, potem praca. Jedna wojna, trzy powstania, potem druga wojna. Hitler i Stalin. Zakamuflowana opcja polska, zakamuflowana opcja niemiecka (nie, nie chodzi o Kaczyńskiego, chodzi o II RP i PRL). Śląskość zła, zawsze podejrzana, zawsze na pograniczu - mapy i politycznych ambicji. Robić, robić, robić, nie narzekać. Ślązacy ginęli w nieswoich wojnach, Ślązacy ginęli w nieswoich kopalniach. I ten los, przesądzony na wiele pokoleń, los, z którym Ślązak zawsze był pogodzony. Franciszek Pieczka opowiadał kiedyś, jak ojciec próbował wybić mu z głowy marzenia o karierze głodującego cyrkowca, za jakiego uważał aktora: „Wejrzyj synek, co ty bydziesz się szlajał kajś i robił bele co. Tu dobra robota: ciepło, porządek i na gowa nie kapie. Twój starzik robił na grubie i jego starzik robił na grubie. Jo robia na grubie i ty bydziesz robił”. Mało powodów, żeby się zbuntować, myślą i słowem? Nawet jeśli porównanie amerykańskiego niewolnictwa ze śląskim - że tak to nazwijmy - kultem pracy wydaje się zbudowane mocno na wyrost." ...
fragment książki "DISCOJOCKEY - zdeptane marzenia"
Pewnego
dnia Marek dokooptował mi do klejenia plakatów chudego, długowłosego - hipis
drągala. Stanowiliśmy niezłą ekipę plakaciarzy na mieście. Obaj chudzi, wysocy
i długowłosi – niczem gwiazdy jakiegoś angielskiego zespołu, z wiaderkami
kleju, pędzlami i plakatami pod pachą. Musieliśmy dziwacznie wyglądać na
ulicach robotniczych Katowic okresu głębokiej komuny / PRL.
Mojemu
nowemu kolesiowi z pracy nie bardzo chciało się te plakaty kleić i ciągle
przysiadał na papieroska, a ja musiałem za niego zapierdzielać. Kleiliśmy chyba
przez tydzień plakaty po Katowicach razem, a potem on trzepnął taką
niewdzięczną robotą i tyle było mojej znajomości z nim :-) zniknął mi z pola
widzenia. Dopiero po kilku tygodniach zobaczyłem go razem z nikomu wtedy
nieznanym zespołem ‘JAM’ jak ćwiczyli w tym samym co ja - należącym do agencji ‘Orim’
baraku na tyłach ‘Hali Parkowej’ przy ul. Kościuszki w Katowicach. Koleś został
potem ikoną polskiego rocka, a nazywał się Rysiek Riedel, a ten zespół ‘JAM’ to
późniejszy Dżem (ta sama nazwa tylko po polsku :-))))
‘Kapelusz’ w chorzowskim parku
Tak tu na Śląsku nazywamy od zawsze dość sporą halę w kształcie właśnie jakby kapelusza. Na początku lat ’70 w okresie wakacyjnym grywały tu fajne zespoły. Dyskoteki grywał także Franciszek Walicki. W pamięci (nie wiem dlaczego akurat ten) utkwił mi jeden z wielu dni w które spędzałem tam popołudnia. Sala była jeszcze pustawa, no ale o to mi chodziło kiedy przyjeżdżałem tam wcześniej niźli inni wzbudzając zainteresowanie jak również kpiące uśmieszki – no bo na głowie zawsze (nawet latem) miałem taki ciemno-brązowy kapelusz z dość dużym rondem z jakiego potem zasłynęli śląscy bluesmani, zwani z tego powodu przez niektórych „kapelusznicy”. Kapelusz, taki w stylu lat '40 z Hollywood, miałem po ojcu, a nosiłem go z dumą na te koncerty jak też na moje dyskoteki. Byłem już wtedy dość znanym i cenionym w Polsce i na Śląsku (numer 1) deejayem disco. W 1972 i ’73 roku regularnie co tydzień dostawałem z Anglii muzyczne pismo ‘Melody Maker’, które zaprenumerowała mi moja ciotka Helena (siostra mamy) mieszkająca w angielskim Leeds. Na jednej z fotek zauważyłem faceta w fajnym kapeluszu. To był Alexis Korner, angielski bluesman, którego rewelacyjnego 7" singla, hiciora nagranego wraz z jego zespołem C.C.S. - ‘tap turn on the water’ z namiętnością grywałem wtedy w dyskotekach. Foto pochodziło z koncertu Kornera w londyńskim klubie ‘Marquee’. Bardzo mi się ten jego wygląd w tym kapeluszu spodobał i przypasował.
*Pamiętam też (i zawsze długo się zastanawiam dlaczego akurat to ?) jakaś dyskoteka w klubie 'Elektromontaż' na katowickim Wełnowcu i radość skandującego tłumu z powodu wygrania czegoś, jakiejś nagrody przez początkujący wtedy i mało znany zespół 'Krzak'. Klub 'Elektromontaż' był wtedy siedzibą i salą prób zespołu. Fakt ten ogłosił basista 'Krzak' Jacek Gazda.
Te blues rockowe korzenie i fascynacja stylem siedzą we mnie do dzisiaj, (Hendrix, Joplin, Mayall, Korner, Cocker, Clapton) choć po drodze i zawodowo na lata całe wciągnęła mnie muza disco-R&B-soul czyli taka na wysokim poziomie instrumentalnym, aranżacyjnym i brzmieniowym - piękna i wartościowa, za którą nie jeden raz obrywałem / byłem krytykowany w polskich dyskotekach, a grana przez takie giganty jak Earth Wind & Fire, KC & Sunshine Band, Avarage White Band, War, Dennis Coffey, Barry White, Salsoul Orchestra, etc. Dumny jestem z wielkości śląskiego bluesa, choć nie moja to zasługa, że żyję na Śląsku, kolebce polskiego bluesa granego przez wielu znakomitych muzyków właśnie takich jak Winder ale przede wszystkim Józka Skrzeka (chociaż on grywa teraz inaczej), Dżem, wielu wspaniałych muzyków – Jerzy Piotrowski, Andrzej Ryszka, Jerzy ‘kawa’ Kawalec [RIP], Michał ‘gier’ Andrzej Rusek [RIP], Andrzej Urny [RIP], Jacek Gazda, Giercuszkiewicz [RIP], Janek ‘kyks’ Skrzek [RIP], Irek Dudek, wreszcie na koniec polski blues-rock-wokal-guru Rysiek Riedel.
BLUES-RONDO
KATOWICE
Bluesmanów mamy na Śląsku rewelacyjnych ... Takie
nazwy powinny tu się częściej pojawiać zamiast 'kaczyńskich czy innych
hańba-komuchów jak 'ziętek' albo 'szewczyk' ... Przede wszystkim zmiana
nazwy katowickiego ronda przy 'Spodku' - na 'Rono Śląskich Bluesmanów' bub
krócej 'Blues-Rono'- na chwałę miasta i jego mieszkańców i całego Śląska(!!) -
tym bardziej że w tym miejscu od lat odbywa się znakomity 'Rawa Blues Festival'
- rangi światowej !! Ponadto (a co też niezwykle istotne) przez dziesiątki lat
odbywały się tu unikalne w skali Polski, cudowne koncerty legendarnych gwiazd
światowej muzyki jakoś tam pośrednio z bluesem też powiązanych. Czyni to ze
‘Spodka’ oraz tego ronda miejsce szczególne nie tylko na Śląsku ale i w Polsce –
miejsce które zasługuje na nazwę adekwatną --- BLUES-RONDO !!
oto dwie książki o moim ponad 70-letnim życiu na Dolnym i Górnym Śląsku oraz w UK i USA - o tym co widziałem, co słyszałem, koło czego byłem blisko albo brałem udział:
1.) https://slazak-gorlol-wulec-krojcok-werbus.blogspot.com
2.) https://januszek-dzierzoniow-reichenbach.blogspot.com
przeczytaj fragmenty pod powyższymi linkami ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz