3 POWSTANIA O POLSKOŚĆ NA NIEMIECKIM ŚLĄSKU ...

 



... ja - Jan Pawul - Ślązak narodowości polskiej !!
______________________________________________________________________
Dolnoślązak z urodzenia (1952),
Ślązak z wyboru (1972) i do końca ...



"naszym prawem jest wiedzieć"


... moje opinie i poglądy do których jak każdy mam prawo :-))))))
... moje opinie i poglądy do których jak każdy mam prawo :-))))))
... moje opinie i poglądy do których jak każdy mam prawo :-))))))



https://silesia24.pl/panie-tusku-powstania-slaskie-to-byla-wojna-domowa-a-nie-walka-o-polskosc


Bazgrasz same bzdety historyczne !

Powstania były walką narodu polskiego zamieszkującego od zawsze Śląsk i okolice o przyłączenie się do Polski i wydostanie z długiej i ohydnej niewoli niemieckiej / germańskiej.

Nikt tu nigdy nie walczył o "państwo śląskie" bo to absurd i bzdet kosmicznych rozmiarów !!​

Przez takich jak ty mają nas Ślązaków w Polsce, Europie i świecie za jakoweś głąby niedouczone i rozrabiaków ...

ODBIERANIE POWSTAŃCOM ICH ZASŁUG I MARNOTRAWIENIE ICH PRZELANEJ W WALCE O WYZWOLENIE KRWI TO HAŃBA !!

Tysiące poległych Ślązaków w 'grobach się przekręca' z besilności wobec tak odklejonych i oderwanych od realu bzdetów ...

Kreujesz SF historię Śląska tak jak pisiory kreują SF historię Polski wymazując Wałęsę, itp.

Doradzam wrócić do podstawówki na lekcje historii :-)))))


a oto inny nawiedzony 
niby ślązak i jego bazgroły:

https://wachtyrz.eu/tzw-powstania-slaskie/

tzw. powstania śląskie

21 czyrwnia 2023 Aleksander Lubina 

Nie było żadnych powstań śląskich. Jeżeli już to były to tzw. powstania górnośląskie. Trzecim tzw. powstaniem górnośląskim dowodziła Centrala Wychowania Fizycznego jako następczyni rozwiązanej Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska. Organizacja ta dysponowała ściśle zakonspirowaną siecią inspektorów i dowódców na Górnym Śląsku wchodzącym w skład suwerennego państwa. Organizacja ta zadbała o ścisłą współpracę z dowódcami sąsiadujących z Górnym Śląskiem polskich wojskowych okręgów generalnych: gen. Kazimierzem Raszewskim w Poznaniu i gen. Stanisławem Szeptyckim w Krakowie oraz z grupą Wawelberg.

Naczelnym dowódcą tzw. trzeciego powstania górnośląskiego został podpułkownik kawalerii Wojska Polskiego Maciej Mielżyński, a następnie od 6 czerwca ppłk Kazimierz Zenkteller. Zresztą wielu innych wyższych oficerów sił powstańczych miało stopnie oficerskie w Wojsku Polskim.

Dyskusja o udziale Górnoślązaków w tzw. powstaniach górnośląskich jest przelewaniem z pustego w próżne. Kto by nie rozpoczął górnośląskiej wojny domowej, ten odpowiada za bratobójcze walki, podczas których zabijano Górnoślązaków. Ginęli zwolennicy polskiego Górnego Śląska i Oberschlesien, ginęli zwolennicy autonomicznego Górnego Śląska, ginęli zwolennicy Korfantego i Ulitzki, Kustosa i Kupki.

Ofiara krwi nie jest bliska tym, którzy woleli budować swoją przyszłość, niż ograbić z niej swych sąsiadów.

Na 17 lat część Górnego Śląska przyłączono do Polski – dziś świętuje się rocznice tych wydarzeń, chociaż Śląsk (w tym Górny Śląsk) w rzeczywistości odebrano państwu niemieckiemu na mocy postanowień konferencji teherańskiej, jałtańskiej oraz poczdamskiej, gdzie  zapadły decyzje dotyczące nowego porządku świata – ton nadawał Stalin. Ostateczne granice państwa polskiego zatwierdzono podczas konferencji 2+4. Ofiara krwi nie miała tu żadnego znaczenia.

Po roku 1945  oraz 1989 nie przywrócono statutu organicznego województwa śląskiego. Nadal nie uznaje się prawa Górnoślązaków do języka i nauczania regionalnego.

Nadal mówi się o patriotycznych zrywach powstańców.

Nieusprawiedliwione jest chełpienie się przodkami walczącymi w powstaniach po stronie Korfantego, bo szeregowi nie mieli wpływu na nic, a na pewno na nic pożytego dla szarego mieszkańca Górnego Śląska.

Za „powstanie” odpowiadają dowódcy – w tym przede wszystkim Wojciech (Adalbert) Korfanty. Jakie  by nie były jego osobiste losy, to on ma na rękach krew wielu Górnoślązaków.

Aleksander Lubina

Górnoślązak/Oberschlesier, germanista, andragog, tłumacz przysięgły; edukator MEN, ekspert MEN, egzaminator MEN, doradca i konsultant oraz dyrektor w państwowych, samorządowych i prywatnych placówkach oświatowych; pracował w szkołach wyższych, średnich, w gimnazjach i w szkołach podstawowych. Współzałożyciel KTG Karasol

https://wachtyrz.eu/



tak niektórzy wywrotowcy szkalują śląskie świętości



ale nic to --- bo mamy w narodzie inteligencję naukową 

która pilnuje aby prawdziwa wiedza była dostępna


Śląskie powstania 

Na terror Polacy odpowiedzieli aktywniejszymi przygotowaniami do powstania. Prowadzono małą dywersję. Pokazywano Niemcom, że to oni są intruzami na tej ziemi i rdzeni mieszkańcy ich sobie nie życzą.


Jadwiga Chmielowska

Przypominamy w cyklu artykułów dzieje walk o przyłączenie do Polski Śląska i Wielkopolski i sylwetki ludzi, którzy poświęcili temu swoje życie.

„Ślązacy powracali do swych domów z doświadczeniami wojennymi, które nabyli w obcych krajach (…) Wzrosła świadomość, że nadszedł czas sprzyjający, aby skorzystać z chwilowej niemocy i rozstroju społecznego Niemiec i pomyśleć o możliwości oderwania się od Niemiec” – wspomina Filip Copik z Lipin, uczestnik trzech powstań śląskich. (…)

Przeciwdziałania niemieckie

Coraz większa aktywność Polaków zarówno na Śląsku, jak i arenie międzynarodowej sprawiała, że Niemcy próbowali przeciwdziałać, tworząc podobne do polskich aparaty propagandowe. Już w pierwszych dniach stycznia 1919 r. założyli w Opolu organizację „Freie Vereinigung zum Schutze Oberschlesiens”. Jej głównym celem było uniemożliwienie przyłączenia Śląska do Polski.

Olbrzymie środki finansowe i niespotykana u Niemców ruchliwość sprawiła, że szkoły były wręcz zasypywane ulotkami. Każda polska rodzina miała kontakt z tymi drukami. Niemcy walczyli nie tylko agitacją.

Już w styczniu zaczęli ściągać na Śląsk kolejne oddziały wojskowe Grenzschutzu i tzw. Heimatschutzu – organizacji wojskowej. Heimatschutz rabował i dewastował – postępował wyjątkowo brutalnie. To właśnie Heimatschutz w dniach od 3–5 lutego 1919 r. ograbił w Lublińcu polskie składy kupieckie.

„Zamek w Piaśnikach był takim punktem na ważnym skrzyżowaniu Lipiny–Królewska Huta (Chorzów)–Świętochłowice–Bytom, skąd miało promieniować bezpieczeństwo i dodawać otuchy Niemcom, że ich obrońcy stoją na straży. Ciągłe pogotowie i ćwiczenia tych obrońców nie zastraszyły Polaków i nie przeszkadzały tajnej organizacji w pracy. Niemcy zaś, wielce niezadowoleni z tego, że wojsko nie miało zamiaru najechać na miejscowość, aby poskromić zuchwalców, pochowali się do swoich nor, lamentując w ukryciu, a policjanci, aby się nie narażać, trzymali pewien dystans i należnym respektem odnosili się do krytycznej sprawy. Bardzo ważnym zagadnieniem i trudnością było zdobywanie i gromadzenie broni. Uszkodzoną trzeba było naprawiać i uzupełniać częściami innej broni. Ten arsenał chowany był pod hałdami, w zasypanych kanałach starych hut, w miejscach, w których nasi przodkowie kiedyś pracowali, ocierając zroszone potem czoła. Np. u nas w Lipinach hałdy leżące za miejscowością nie mogły być odkryte i tylko wtajemniczeni wiedzieli, gdzie ukryta jest broń” – wspomina Filip Copik.

Władze niemieckie na Śląsku zaostrzyły terror wobec Polaków. Dowódca 117 dywizji, gen. Höfer stacjonujący w Bytomiu, ogłosił 18 stycznia 1919 r. stan oblężenia, który następnie z Bytomia i powiatu bytomskiego rozciągnął się na cały Górny Śląsk. Na terror Polacy odpowiedzieli aktywniejszymi przygotowaniami do powstania. Prowadzono małą dywersję, np. uszkadzano sieć telekomunikacyjną. Pokazywano Niemcom, że to oni są intruzami na tej ziemi i rdzeni mieszkańcy ich sobie nie życzą.

26 lutego 1919 r. w wielkiej hali starego sądu ludowego w Bytomiu Niemcy zwołali wiec. „Gdy Radca szkolny Rzesnitzek zaczął przemawiać po niemiecku, z galerii zagrzmiał protest, żądano, by przemawiał po polsku.

Ten odruch polski Niemcy usiłowali zgnieść gromkiem odśpiewaniem pieśni Deutschland, Deutschland über alles. W odpowiedzi na hymn niemiecki, który Polacy wysłuchali w spokoju, rozległ się równie potężnie Mazurek Dąbrowskiego: „Jeszcze Polska nie zginęła” – zapisał we wspomnieniach Józef Grzegorzek.

Drobne zdrady i wielkie hamowanie

Do więzień trafiali polscy patrioci. Mikołaj i Józef Witczakowie przeszło 2 miesiące spędzili w areszcie. Prezydent rejencji opolskiej wydał okólnik, w którym czytamy: „Każdemu, który poda nazwiska przywódców polskich oraz świadków tak, że sądowne ukaranie winnych może nastąpić, zaręczam nagrodę 4 000 marek”. Od tej pory posterunki niemieckie otworzyły drzwi dla wszystkich donosicieli. Polscy spiskowcy musieli się mieć na baczności. Kapitan Józef Kwasigroch z Mysłowic na polecenie Komitetu Wykonawczego POW G.Śl. zajmował się zdobywaniem dużej ilości broni i większego sprzętu w garnizonie w Gliwicach i Brzegu. „Został on aresztowany, ponieważ zdradził go renegat nazwiskiem J. Ujma. Kwasigroch przebył 10 miesięcy w więzieniu sądowem w Gliwicach wśród ciężkich warunków” – odnotował komendant POW J. Grzegorzek.

Donosy sąsiedzkie czasami na szczęście trafiały w próżnię, a werbowani potencjalni kapusie zgłaszali się do organizacji polskich, by siać następnie dezinformację w szeregach niemieckich.

Tak się stało w Tychach. Niemcy podejrzewali Franciszka Kozyrę o członkostwo w polskiej organizacji. Postanowili zrobić z niego konfidenta. Obiecali sowitą zapłatę za plany polskich spiskowców. Kozyra się zgodził i zawiadomił komendę powiatową POW w Pszczynie. Postanowiono wykorzystać sytuację. Dyrektor Banku Ludowego Jan Kędzior i komendant powiatowy POW Stanisław Krzyżowski oraz Józef Loska z Glinki i Brunon Gorol z Tych sporządzili plik podrobionych dokumentów. Opisali straszne represje, jakie spadną na Niemców za dokuczanie Polakom. Kilka dni później Kozyra dostarczył falsyfikaty na umówione miejsce w tyskim browarze. Kierownik miejscowego niemieckiego wywiadu, a zarazem naczelnik poczty Gawelka, nauczyciel Kotlorz i urzędnik z browaru Seifert uznali, że tak ważne dokumenty należy dostarczyć na posterunek policji w Mikołowie. W zapiskach z tamtych lat czytamy: „Komisarz Gentz od razu zabrał się do czytania i wnet trząsł się ze śmiechu – bo poznał cały manewr. (…) – Oddaj te kilka tysięcy marek, które za te bezwartościowe szmaty otrzymałeś – krzyczał naczelnik poczty Gawelka”. Kozyra nie miał żadnych pieniędzy, bo wszystko co dostał przekazał na konto Polskiego Czerwonego Krzyża.

„Podkomisarz Kazimierz Czapla walczył przeciw bezprawiom władz niemieckich śmiało i zręcznie, lecz mógł to czynić tylko w formie publicznych protestów i enuncjacyj. Rychło też okazało się, że prowadził walkę z wiatrakami, albowiem niemieckie władze cywilne i wojskowe robiły swoje, nie zważając bynajmniej na to, jakie pojęcia jurystyczne ma o niemieckiej robocie polski adwokat Czapla” – relacjonuje Józef Grzegorzek.

Wielu Ślązaków, a zwłaszcza nieliczna inteligencja, nadal jednak wierzyło, iż obędzie się bez walki, a zwycięska koalicja nałoży pęta na pruski militaryzm i przyłączenie Śląska do Polski jest czymś zupełnie oczywistym. Z dnia na dzień ten entuzjazm gasł.

Ślązacy rwali się do walki o przyłączenie swych ziem do Polski. Byli też i tacy, którzy – być może dla wygody, własnych interesów i osiągniętej stabilizacji – bali się zmian. Owszem, czuli się Polakami, ale walczyć nie chcieli. Część z nich można usprawiedliwić tym, że byli przekonani, iż zwycięskie mocarstwa podarują Polsce Śląsk. Brali więc na przeczekanie. Nie były to jednak na szczęście postawy masowe. (…)

„Lewe” raporty

Negatywne nastawienie Kazimierza Czapli miało najprawdopodobniej wpływ na treść jego raportów o śląskim POW wysyłanych do NRL w Poznaniu. Posyłał je również do Józefa Dreyzy, który po panicznej i niezrozumiałej ucieczce ze Śląska założył w Sosnowcu strukturę konkurencyjną w stosunku do Komitetu Wykonawczego POW, która niestety wprowadzała jedynie zamęt. Józef Grzegorzek domagał się od Wojciecha Korfantego prawdy i publikacji raportów Czapli – „z powodu opacznego przedstawienia w »Polonji« faktów i zdarzeń z czasów pierwszego powstania śląskiego”. O dziwo, Korfanty zaczął mu opublikowaniem dokumentów i raportów grozić. Grzegorzek w swojej książce wydanej w 1935 r. tak to opisuje: „Wtedy poseł Korfanty otrzymał zapewnienie, że organizacja wojskowa nie lęka się ogłoszenia tych dokumentów, natomiast uważa, iż z tem nie należy zwlekać. Dotychczas dokumenty te nie zostały ogłoszone, chociaż od dnia wspomnianej rozmowy minęło 5 lat. Szkoda wielka. Apel taki do publiczności przydałby się bowiem raczej do przyznania łagodzących okoliczności tym osobom, które świadomie lub nieświadomie paraliżowały zewnętrzny rozmach organizacji wojskowej”.

W okresie międzywojennym Wojciech Korfanty posiadał koncern prasowy. Drukował kilka dzienników. „Polonia” ukazywała się od 24.09.1924 r. Korfanty przejął też po Ignacym Paderewskim akcje w „Rzeczpospolitej”. Trudno więc było już wtedy dochodzić prawdy historycznej.

Kto ma prasę, ten ma władzę i próbuje tworzyć historię na nowo. Skąd my to znamy?

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Na beczce prochu. Historia powstań śląskich” znajduje się na s. 16 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 58/2019

www.kurierwnet.pl







"OPCJA NIEMIECKA" NA ŚLĄSKU
- ich siła i wartość dobrze widoczna na tle ŚLĄZAKÓW -




PÓŹNIEJ TEŻ WALCZONO ...
ALBO O INNYCH ŚLĄZAKACH KTÓRZY W WALCE
O POLSKI ŚLĄSK ŻYCIE TRACILI. 
DLACZEGO ICH NIKT NIE KIEROWAŁ DO OBOZU 'ZGODA' ??

CZY CI ŚLĄZACY WYPARLI BY SIĘ POLSKOŚCI 
- POWIEDZIELIBY LUB NAPISALI 
"NIE JESTEM POLAKIEM - JESTEM ŚLĄZAKIEM" ??!




 A JESZCZE INNYM OWOCEM WIELOLETNICH  ŚLĄSKICH WYGŁUPÓW, SZYDZENIA I OPLUWANIA PRZYJEZDNYCH / INNYCH OD HANYSÓW Z OPCJI NIEMIECKIEJ JEST TAKŻE I TO, ŻE MAŁO KTO CHCE JUŻ TU PRZYJEŻDŻAĆ W OGÓLE, A DO PRACY W SZCZEGÓLNOŚCI !! 

MŁODZI (także Ślązacy) NIE WIĄŻĄ SWEJ PRZYSZŁOŚCI ZE ŚLĄSKIM SKANSENEM (godka, etniczność, brud, familok-dziadownia, itp.) - WYJEŻDŻAJĄ. 

SPADA EWIDENTNIE LICZEBNOŚĆ TYCH CO TO O SOBIE PISZĄ ŻE "NIE SĄ POLAKAMI TYLKO ŚLĄZAKAMI I ŻE ICH "JĘZYKIEM" JEST 'GODKA' CZYLI REGIONALNA GWARA" - SPADA TEŻ OGÓLNIE LICZEBNOŚĆ ŚLĄZAKÓW I TO CHYBA JEST PROBLEM A NIE 'GODKA' CZY 'ETNICZNOŚĆ' !! 


... KLIKNIJ W OBRAZEK ABY POWIĘKSZYĆ ...










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz