giełdy płytowe - Akant-Katowice, Gwarek-Gliwice

 



Giełdy płytowe (te liczące się) zaczęły działać w klubach studenckich w połowie lat ’70 i trwały skutecznie prawie do końca lat ’80.

Najpierw chadzałem na giełdy do klubu ‘Akant’ w Katowicach na ul. Teatralnej. Potem na 100% lepsze giełdy do klubu studenckiego ‘Gwarek’ na rynku w Gliwicach. Tam sprzedawałem tysiące płyt rocznie słane mi promocyjnie czyli za darmo z firm płytowych USA i UK. Byłem dla nich jakby jedynym liczącym się deejayem z Polski, wysoce przez nich nagradzanym z wieloma artykułami o mnie w prasie dyskotekowej i deejayskiej USA i UK, a zatem sprawa była prosta.

Płyt było tak dużo, że założyłem nawet firmę zezwalającą na handel na bazarze w Katowicach. Było z tego dużo kasy ale też i kłopotów. Przykleiła się do mnie milicja komunistyczna od przestępstw gospodarczych i pod groźbą skasowania mojego biznesu namawiali mnie do współpracy czyli informowania o nielegalnym handlu płytami na bazarze katowickim. W dokumentacji o azyl polityczny w USA okazałem wszelkie dane na ten temat. Osobnikiem który mnie wyjątkowo prześladował był niejaki porucznik ‘sztuka’ z ówczesnej (lata ’70 i ’80) komendy miejskiej w Katowicach. Olewałem ich bo mając oficjalne zezwolenie handlowe z UM Katowice i płacąc podatki od handlu płytami. Komuch-gliniarze mogli mi naskoczyć !!

Tak sobie myślałem ale okazało się że oni mogli wszystko czyli wszystkie nielegalne triki i działania. Robili mi zatem (służba bezpieczeństwa (sb) – czyli milicja polityczna) naloty na mieszkanie i pod pozorem że niby szpieguję dla USA, konfiskowali masę płyt, gazet, nagród, itp. Konfiskowali też zupełnie tajnie na poczcie o czym parę lat później wygadała się (w warunkach sypialniano-cielesnych rozkoszy) pewna ładna lala która niegdyś na tej poczcie pracowała.

Komuch-gliniarze nigdy tego nie oddali, a ukradzione mi płyty widywałem potem na bazarze lub giełdach. Łatwo to mogłem rozpoznać bo wiedziałem że te płyty i z tych konkretnych firm płytowych dostawałem w Polsce tylko ja. Wynikało to z korespondencji w firmami z USA i UK.



milicyjno-sbeckie komuch-bydło 
poza masowo kradzionymi mi płytami
skradli też ważne nagrody dla deejaya


... click on the pix to enlarge ...






Czasem mnie też aresztowali ale po 48h wypuszczali bo rzecz jasna nic na mnie nie mieli. Byli do tego aby mi coś udowodnić zbyt dużymi i niedouczonymi cepami.

Taki to był los deejaya i handlarza płytami w komunie i ‘prl’. Pociecha była tylko taka że szmalu miałem w brud. Nie mogłem go jednak nijak zbyt wyraźnie okazać bo większość była z handlu poza systemem czyli na lewo :-))))

Część kasy umiejętnie przekazałem do kolesi w USA przygotowując się do ucieczki na azyl polityczny. Zebrało się tego tam wtedy około 7000 dolarów co jak na tamte czasy było pokaźną fortuną w Polsce, a i w USA pozwoliło mi spokojnie żyć przez ponad pół roku w bardzo drogich - Nowym Jorku i Los Angeles zanim dostałem legalną i oficjalną pracę. Dużo kasy zostawiłem też ówczesnej żonie na utrzymanie jej i dwójki dzieciaków bo pewne było że nie prędko się zobaczymy jak poproszę o azyl.

Giełdy w gliwickim ‘Gwarku’ były sławne na całą Polskę i zawsze tam było ciasno oraz sporo kupujących. Dostać się też było trudno. Tłum ludzi stał pod drzwiami już 2h przed otwarciem. Miałem tam wtedy swoje wtyki u kierownika Rafała, który blokował dla mnie obszerny stolik. Rafał został potem współwłaścicielem tego ‘Gwarka’ przerobionego na popularną dyskotekę, a później innej dyskoteki w gliwickim zameczku leśnym o nazwie ‘Bravo’. Chłopak miał szczęście i wraz ze wspólnikiem który wcześniej był tylko bramkarzem dorobili się milionerskiej fortuny.

Działania na giełdach były proste - wykładało się na stolikach winyle a chętni je kupowali. Znałem się dobrze na tym co sprzedawałem, wywiązywały się zatem często ciekawe rozmowy w których przemycałem do umysłów tych młodych ludzi pewne elementy edukacyjne na temat płyt i muzyki ogólnie.



wejście do 'Gwarka"

na przestrzeni lat zmieniały się losy tego klubu / lokalu

Miałem pewną dobrą sławę jak na tamte czasy. Nazywali mnie ‘Steven’ i często zamawiali u mnie takie czy inne płyty. Moim najwspanialszym klientem był wtedy zdolniacha z Zabrza Bartek Kurowski, który potem wydał kilka cudo książek i napisał też sporo scenariuszy filmowych. Zmarł niestety przedwcześnie i spoczywa sobie teraz spokojnie na pięknym cmentarzu umiejscowionym na granicy Rudy Śląskiej Kochłowice i katowickich Panewników. {https://bartosz-kurowski.blogspot.com}

Importowałem też wtedy sporo płyt z USA bo wiedziałem jak to legalnie zrobić pomimo prześladowczego komuch systemu ‘prl’. To też dawało sporo kasy i zadowolenia. Do dziś trzymam jakieś dokumenty słynnej wtedy firmy z Trenton w New Jersey - ‘Scorpio Music Distributors’ – a oni nawet działają do dziś: https://www.scorpiomusic.co/

 



Czytaj też:

https://silesia-silesia-silesia.blogspot.com/p/best-disco-dj-history-ebooks-fact-is.html

https://silesia-silesia-silesia.blogspot.com/p/pierwsze-dyskoteki-katowice.html

https://silesia-silesia-silesia.blogspot.com/p/katowicki-szaberplac-czyli-bazar.html

https://silesia-silesia-silesia.blogspot.com/p/rawa-blues-festival.html

https://silesia-silesia-silesia.blogspot.com/p/wojciech-zamorski-bogdan-tyc-krzysztof.html

https://silesia-silesia-silesia.blogspot.com/p/spodek-katowice-moje-koncerty-w.html










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz